To już ostatni punkt naszej podróży…
Ruszyliśmy przez piękną Prowansję w kierunku Polski…
Lawendowe baloty
Przepiękne plantacje lawendy, o nazwie Angelvin, znajdują się w połowie drogi między Valensole i Manosque.
Kolejny widok zapierający dech w piersiach…
Niewiarygodne, że takie miejsca istnieją w rzeczywistości!
Cudowny zapach lawendy unosił się dookoła, a my nie mogliśmy się nacieszyć tym widokiem…
W miasteczkach kwitnie lawendowy przemysł, nawet sklepy są udekorowane na fioletowo.
Na bazarze pyszne owoce i warzywa…
Do Polski przywiozłam mój ulubiony, aromatyczny czosnek, oliwy z oliwek i dużo woreczków z suszoną lawendą!
Odwiedziliśmy fabrykę wspaniałych kosmetyków L’Occitane Du Provance.
To tu produkują najlepszy krem do rąk z masłem Shea…
Po drodze tyle ładnych widoków, ale już nie mogliśmy się zatrzymać, bo droga do domu długa…
Na ostatni obiad wybraliśmy piękną skałę nad strumieniem…
I zjedliśmy prowansalskie pyszności…
Na dworze smakuje najlepiej!
Do widzenia Francjo! Będziemy bardzo tęsknić…
Prawie 5 tysięcy kilometrów na liczniku- nareszcie dojechaliśmy do domu!
Pierzemy, sprzątamy i ruszamy dalej…
Przepiekne widoki, od dzieciństwa uwielbiam takie strumyki-mają coś w sobie co mnie przyciąga… 🙂
Ja mam tak samo 🙂
Bombowo! Wspaniała przygoda! Pozdrawiam
Tak ?
Czyżby teraz kierunek Hel? 😉