Wiecie za czym tęsknię najbardziej kiedy jestem za granicą?
Za polskim jedzeniem!
Moja radość sięgnęła zenitu kiedy dowiedziałam się, że 150 kilometrów od mojego domu- w Esteponie, znajduje się mini market o wdzięcznej nazwie Kozak- z ogórkami kiszonymi, kapustą kwaszoną, białym serem i majonezem.
Wykupiliśmy większość towarów, bo w niedzielę wielkanocną zapraszamy do domu naszych znajomych z Hiszpanii, żeby spróbowali tradycyjnych polskich dań. Będzie bigos, żurek, sałatka, galaretka, sernik i tort bezowy.
Po udanych zakupach zwiedziliśmy miasteczko i zjedliśmy pizzę.
Jedzenie odbyło się w ekspresowym tempie, bo kolejne miejsce do którego się wybieraliśmy było niespodzianką i dzieci nie mogły się doczekać, żeby ją poznać!!!
Kiedy dojechaliśmy do Parku Dzikich Zwierząt „Selwo Aventura” dzieci wybiegły z samochodu i nie spodziewały się ile czeka na nie przygód.
To najpiękniejszy park- zoo jakie miałam okazję odwiedzić w życiu i spokojnie może konkurować z Safari.
Niesamowite jest to, że zwierzęta można oglądać naprawdę z bardzo bliska- pierwszy raz widziałam hienę z takiej odległości.
Dodatkowo można wykupić przejażdżkę po Safari i zobaczyć z bardzo bliska zebry, żyrafy i hipopotamy.
Hipcia była na wyciągnięcie ręki, mogliśmy zobaczyć jak jest karmiona!
Największą atrakcją była zdecydowanie wizyta u lemurów. Między godziną 16.30-17.30 można wejść do lemurów i spędzić z nimi chwilę. To najmilsze zwierzątka i mają tak miękkie palce, że w pierwszej chwili podskoczyłam jak złapał mnie za rękę.
Kalinie wszedł na głowę i była z tego powodu najszczęśliwsza na świecie…
Kolejną atrakcją był most, którym szło się na sporej wysokości, nad wielkim stawem pokrytym rzęsą wodną.
Most prowadził do tyrolki, którą można było zjechać w dół.
Dzieci zdecydowanie nie mają lęku wysokości, bo biegały cały czas po moście…